Przyszło nam żyć w bardzo dziwnych czasach. Z jednej strony mamy coraz lepszy dostęp do wszelakich dóbr i usług, lepszą pomoc medyczną. Mamy ogromne możliwości rozwoju, nieograniczony dostęp do niemalże wszystkich miejsc na Ziemi. Przemieszczenie się na drugi koniec planety jeszcze nigdy nie było tak szybkie i tanie. Z drugiej strony przestajemy radzić sobie z dbaniem o własny dom. Nasza planeta z miesiąca na miesiąc przyjmuje kolejne setki tysięcy śmieci, a oddaje cenne hektolitry wody pitnej. Konsumpcjonizm urósł do zastraszających rozmiarów. Prześcigamy się w zdobywaniu nowych, drogich urządzeń, gadżetów, samochodów i ekskluzywnych domów. Chwalimy się drogimi wakacjami. Cały świat patrzy na nasi widzi ludzi szczęśliwych i spełnionych. Jeszcze nigdy tak niewielu nie miało tak wiele i nigdy do tej pory aż tyle milionów ludzi nie zmagało się z chorobami psychicznymi. Depresja jest jedną z najpowszechniejszych chorób cywilizacyjnych. Świat produkuje kolejne przedmioty, które stają się nam potrzebne dopiero wówczas, gdy przekona nas sprytna reklama lub kampania marketingowa. Po drugiej stronie tej machiny znajduje się garstka zdeterminowanych osób, które robią wszystko, co tylko mogą, aby zmniejszyć konsumpcjonizm do minimum. Odnawiają stare meble, kupują używaną odzież i obuwie, organizują targi staroci i sąsiedzkie wymiany garażowe. Minimaliści podejmują maksymalne kroki ku prostszemu życiu. Życiu, w którym mieć to nie być, a wszystkie niepotrzebne dotąd rzeczy trafiają do nowych właścicieli. Zdają sobie sprawę z tego, że im mniej nowych rzeczy będziemy kupować, tym wolniej przemysł będzie pracował. Zużycie wody pitnej do produkcji koszulek i ubrań z bawełny spadnie znacząco, jeśli zainwestujemy w porządne rzeczy i będziemy kupować z wielką rozwagą. Wiele osób posiada stare meble, które może oddać lub sprzedać za niewielkie pieniądze. Czasami to, co dla nas nie stanowi żadnej wartości, w rękach drugiego człowieka stanie się prawdziwym skarbem. To my nadajemy wartość naszemu życiu.